wtorek, 5 stycznia 2010

Grzechy twórców seriali

Zawsze lubiłam oglądać seriale kryminalne, tyle że z czasem zaczynam się robić coraz bardziej wybredna. Im większe człowiek ma pojęcie jak to w rzeczywistości wygląda, tym bardziej niektóre seriale wydają się być naiwne. Niestety.

Dziś zajmę się Grzechami Głównymi scenarzystów seriali z pod znaku "CSI: tutaj miejsce na miasto w USA". Ale wpierw dwie wstępne uwagi: 1. nie są to seriale w pełni takie same, zdarzają się serie lepsze i gorsze (stare odcinki CSI: Las Vegas były np. moim zdaniem naprawdę niezłe); 2. zdaję sobie sprawę, że są to seriale, toteż nie wymagam całkowitego realizmu, ale chociaż logiki i konsekwencji :)


Grzech nr 1 Próżność. Wg twórców serialu na miejscu zdarzenia należy wyglądać godnie i modnie. Garnitur i mała czarna plus szpilki to dla naszych dzielnych dochodzeniowców mus (już nie wspominam o pełnym makijażu i świeżym manicurze). Nie! Tak to nie wygląda! Technik musi być ubrany po pierwsze wygodnie (kto wie ile czasu zajmą oględziny?). Jednak przede wszystkim, najważniejszą sprawą jest strój ochronny! Po co to całe zbieranie włosów, drobinek i kawałków materiału, jak równie dobrze sami mogli je zostawić? Totalna bzdura albo brak profesjonalizmu...

Grzech nr 2 Jesteśmy tu ludźmi od wszystkiego i do wszystkiego. Zdaję sobie sprawę, że to serial i nie ma możliwości zrobienia go w sposób ciekawy robiąc zbyt wiele postaci. Nie zmienia to jednak faktu, że czasem scenarzyści przeginają. Crime Scene Investigator to jak sama nazwa wskazuje, ten człowiek, który przychodzi na miejsce zdarzenia i zbiera ślady, robi zdjęcia itp. (u nas zajmują się tym technicy, w Stanach przez wielość różnorakich służb różnie się to nazywa, a CS Investigator to po prostu jedna z takich jednostek). Potem już nic z tym nie robi. Następnie jest ktoś kto prowadzi postępowanie w danej sprawie (śledztwo/dochodzenie), przesłuchuje świadków. Jeszcze kto inny ściga po ulicach przestępców. I jeszcze kto inny bada zebrane ślady (są to odpowiednio wykształceni eksperci, pracujący w laboratoriach). A już na pewno kto inny zajmuje się działaniami antyterrorystycznymi.

Można tu zwrócić uwagę, że serie CSI pod tym względem nie są jednorodne, bo np. w CSI:Las Vegas (starszych seriach) występowała oddzielnie osoba, która zajmowała się przesłuchaniami i oddzielny lekarz medycyny sądowej. Pod tym względem najstraszniejsze jest prawdopodobnie CSI: Miami, gdzie Horatio w jednym odcinku strzela ze snajperki (!) [znajdziecie to tu tylko, że po francusku i "akcja" zaczyna się ok. 1:40]

Grzech nr 3 Jesteśmy wszechwiedzący, a nasze registratury maja w ewidencji wszystko o wszystkim i wszystkich. Bazy danych w dzisiejszych czasach to potęga, pozwalają szybko znaleźć przydatne informacje, ale bez przesady! Nie znajdziemy tam absolutnie wszystkiego. W ewidencji znajdziemy tylko coś, co zostało tam już z jakiegoś powodu wprowadzone. Tak więc, jeśli ktoś nigdy nie miał zatargów z prawem, to nie ma możliwości, żeby jego odciski znalazły się w AFIS-ie (więcej o AFIS), oczywiście zakładając, że nigdy nie był na miejscu jakiegoś zdarzenia i nie zostały zebrane jego ślady, ale nawet w takim przypadku w ewidencji wyświetlane by były jako odciski NN. Tak samo jest ze wszystkim: DNA, odciskami obuwia, śladami narzędzi, kawałkami włókien (o tym więcej pod nr 5). Nie wierzcie, że z jednego komputera w policji da się dotrzeć do wszystkich informacji o danej osobie: o tym gdzie pracuje, jakie miał/a oceny w podstawówce i kto jest jej/jego najlepszą przyjaciółką/przyjacielem. Nie istnieją bazy danych wszystkich roślin na świecie i registratury wszystkich owadów. Po prostu nie.

Jedną z najciekawszych ewidencji pokazanych w CSI:Miami był spis wszystkich podeszew obuwia, które są na rynku, ze wskazaniem, które obuwie to to, którego nasi dzieli bohaterowie szukają + (uwaga!) spis wszystkich sklepów, które owe buty sprzedają (oczywiście zaznaczone na ładnej mapce, lepszej niż GoogleEarth). Nie!

Grzech nr 4. Nasze laboratoria robią badania w 30 sek i od razu znajdują powiązania. Badanie DNA nie trwa 5 min. Najpierw trzeba przygotować odpowiednio preparat, potem pomieszać to w jednym naczyniu, potem w drugim naczyniu, a potem wrzucić do wielkiej maszyny i zostawić na kilka godzin. Co jest oczywiste, na niektóre wyniki badań czeka się tygodniami, nawet miesiącami. Oczywiście wiele rzeczy da się zrobić szybko, a właściwie DOŚĆ szybko, ale seriale CSI stawiają poprzeczkę zbyt wysoko...

Grzech nr 5 Znamy się na wszystkim, nie potrzebujemy pomocy innych specjalistów. Bohaterowie CSI to chodzące źródła informacji. Znają się praktycznie na wszystkim od egzotycznych muszek owocówek, chemii przemysłowej i fizyki jądrowej aż po programowanie i najnowsze trendy w modzie. Oni nie potrzebują pomocy w odpowiedzeniu sobie skąd pochodzi ten kawałek mebla: bo wiedzą, że został zrobiony z takiego drzewa, które rośnie tylko w jednym miejscu i jego wycinką zajmuje się tylko jeden przedsiębiorca, którego telefon akurat mają przy sobie...

W rzeczywistości oczywiście zdarzają się zbiegi okoliczności. Zdarza się, że ktoś akurat na tej konkretnej rzeczy się zna, nie przeczę. Ale nie zdarza się to aż tak często. Nie powinno się zdarzać co odcinek! W zwykłym życiu, gdy pojawia się jakiś dziwny owad/roślina trzeba skontaktować się z ekspertem z danej dziedziny. Jeśli chcemy się dowiedzieć, skąd pochodzi konkretny rodzaj drewna, też się naszukamy, kogoś kto nam pomoże. Sami nic nie wymyślimy. Taka jest smutna rzeczywistość zwykłych ludzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz